Archiwum

2017

Pierwsza Piłka

Mecz Testowy to pięć dni. Podczas każdego z nich należy rozegrać 90 serii, poszczególna seria to sześć piłek. To daje w sumie 2 700 piłek do rozegrania. Zespół miotający ma prowo wziąć nową piłkę po 80 seriach, co oznacza że do rozegrania meczu tetsowego potrzebnych jest maksymalnie sześć nowych piłek. Nie ma sportu gdzie o piłkę dba się tak pieczołowicie jak w krykiecie. Grę należy prowadzić tą samą piłką, nie można ot tak po prostu wziąć innej. Mimo natłoku piłek ta pierwsza jest zawsze najważniejsza. Pierwsza piłka pierwszej serii zawsze zawiera w sobie pewną symbolikę. Bilety na mecze testowe kupuje się miesiące wcześniej, więc gdy w końcu dotrze się na widownię tę pierwszą piłkę ogląda się jak objawienie. Odwieczny pojedynek między kijem a piłką, pomiędzy batsmanem a miotaczem.

Zamykająca piłka ostatniej serii The Ashes przecięła powietrze 24 sierpnia 2015 roku na The Oval. Anglia odzyskała ‘popioły’ wynikiem 3-2. Nie było to przekonujące zwycięstwo. W przeciwieństwie do poprzedzającej serii, która to odbyła się na antypodach na przełomie 2013-2014 roku, tę wygrała Australia 5-0 w pięknym stylu. Ponad dwa lata mineły od krykietowego szlagieru. Nie jest to derby, ale atmosfera na meczach jest zawsze napięta.

Następna, 70. z kolei, seria The Ashes zaczyna się już w tym tygodniu; w czwartek 23 listopada 2017 o 1.00 w nocy czasu polskiego. Miejsce akcji to Brisbane, tzw. the Gabba. Drugi Test odbędzie się w Adelaide w dniach 2-6 grudnia, będzie to tzw. mecz day-night, który zamiast tradycyjnie o 11.00 rano czasu lokalnego, zacznie sie o 14.00, co przekłada się na 5.00 rano czasu polskiego. Następne trzy mecze to Perth (14-18 grudnia), Melbourne (26-30 grudnia) oraz Sydney (4-8 stycznia 2018).

Po serii w 2015 wielu zaprawionych bojem australijskich zawodników wycofało się z krykieta testowego, e.g.: Michael Clarke, Mitchell Johnson, Shane Watson etc. To oni tworzyli drużynę, która w 2013-2014 rozgromiła Anglię, a następnie zaledwie połowicznie zawalczyła w 2015. Oto skład Australii na tę serie: Steve Smith (kapitan), David Warner, Cameron Bancroft, Jackson Bird, Pat Cummins, Peter Handscomb, Josh Hazlewood, Usman Khawaja, Nathan Lyon, Shaun Marsh, Tim Paine (wk), Chadd Sayers, Mitchell Starc. Skład Anglii to: Joe Root (kapitan), Moeen Ali, James Anderson, Jonny Bairstow (wk), Jake Ball, Gary Ballance, Stuart Broad, Alastair Cook, Mason Crane, Tom Curran, Ben Foakes (wk), Dawid Malan, Craig Overton, Mark Stoneman, James Vince, Chris Woakes. Ben Stokes figuruje w zespole, ale po rękoczynach do których doszło w Bristolu po meczu z West Indies we wrześniu nie wiadomo czy zagra.

The Ashes składa się z pięciu Testów, razem 13 500 piłek. Najważniejsza z nich wszystkich będzie oczywiście ta pierwsza. Bez względu na to czy będzie to tzw. dot, koźlak (bouncer), szóstka, czy nawet najzwyklejszy wide.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

19 listopada 2017

2016

CEE Native 6s Cricket Cup: Poland North vs Estonia I

Na koniec turnieju Poland North i Estonia I spotkały się dwukrotnie: pierwszy mecz jeszcze w fazie grupowej, ale to było ćwiczenie czysto akademickie, ponieważ oba zespoły miały już zapewnione miejsca w finale. Rok temy zespół z Estonii wygrał pierwszą edycję Native 6s Cricket Cup bez większych problemów. Tym razem jednak mecze nie zapowiadały się zbyt łatwo. Polacy grali pewnie. Estończycy bronili pucharu.

W pierwszym starciu Poland North zagrało w składzie: Grzędowski, Araszewicz, Błażejczyk (k), Suchodolski (wk), A. Krasiński, Sochaj. Należy zauważyć zmienioną sekwencję battingową. Araszewicz dostał szansę wykazać się jako otwieracz, Błażejczyk wszedł jako kluczowy numer 3. Skład Estonii I natomiast wyglądał następująco: Vaik (k), Vislapuu, Raud, Loit, P. Vessik, A. Vessik. Estonia I wygrała toss i wybrała batting. Spotkanie rozpoczął Błażejczyk, miotając do  Vaik. Mimo, że był to mecz o przysłowiową pietruszkę to atmosfera na boisku była bardzo nerwowa. Wszyscy doskonale rozumieli psychologiczne znaczenie tej potyczki w kontekście finału. Po zaciętej walce Estonia I ulegla Poland North. Platformę dla Polaków zbudowali Araszewicz i Grzędowski zdobywając razem 24 rany, Błażejczyk dorzucił swoje 6, a Suchodolski z A. Krasińskim dodali razem następne 34, Sochaj natomiast zdobył wygrywającą czwórke z kilkoma piłkami w zapasie.

Finał. Na polu ponownie Poland North versus Estonia I, ci drudzy wygrali losowanie i wybrali batting. Składy także identyczny do tych z pierwszego meczu. Istne déjà vu. Przez inicjalne pięć serii Estonia grała ze stoicko skandynawskim spokojem. Przeczekali jadowite ataki polskich fast bowlerów Błażejczyka i Krasińskiego. Vaik zdobył maksiumum punktów (25) i zszedł z pola, spokojnie czekając w odwodzie. W tym momencie uderzył Sochaj eliminując trzech zawodników Estoniii pod rząd: Vislapuu (4), Raud (15), P Vessik (0). Araszewicz wykluczył Loit (1), a Grzędowski A Vessik (2). W obu przypadkach asystował Krasiński spokojnymi przejęciami piłki na pozycji gully. Vaik wrócił na pole, ale już jako statysta. Bilans Estonii I to 71 ranów po 9.1 seriach.

Podczas tej pierwszej części meczu na horyzoncie zbierały się czarne chmury, i to nie tylko nad zespołem Estonii, które pchały przed sobą zimny front atmosferyczny. Mimo optymistycznaych sugestii, że się zapewne ‘przetrze’ spadł ulewny deszcz, który najpierw przerwał, a następnie opóźnił drugi innings. Tym razem Poland North zagrało już sprawdzonym ustawieniem; otworzyli Grzędowksi i Krasiński. Ten pierwszy zdobył 25 punktów z 17 piłek i zszedł z pola,  jako zmiennik pojawił się Sochaj. Krasiński zdobył 24 punkty, także z 17 piłek. Sochaj natomiast dodał emfatyczne 16 ranów z jedynych 7 (sic!) przyjęć. Poland North wygrało mecz pięcioma wiketami w zaledwie 6.4 serii.

Poland North rozegrało finał w pięknym stylu, nie tracąc ani jednego wiketa. Była to kropka nad i. Zespół  grał pewnie, ale rozważnie. Sukcesywnie wdrażając wcześniej ustaloną strategię.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

12 września 2016

CEE Native 6s Cricket Cup: Poland North vs Poland South

Drugie dzień rozgrywek rozpoczął się meczem pomiędzy dwoma polskimi zespołami: zaprawione w boju Poland North versus debiutanckie Poland South. Ci pierwsi zanotowali już na koncie dwie wygrane, ci drudzy niestety doświadczyli dwóch przegranych, aczkolwiek łatwo skóry nie oddali. Większość zawodników regularnie trenuje w tym samym klubie, więc mecz zapowiadał się bardzo intrygująco. Skład Poland North: A. Krasiński, Araszewicz, Sochaj, Blażejczyk (k), Suchodolski (wk), Bejgrowicz. Skład Poland South: Iwiński (wk), Chamuczyński, S. Krasiński, Godyń (k), Szmit, Wawer.

Losowanie zostało przeprowadzone przez Jego Ekscelencję Ambasadora Australii Paula Wojciechowskiego. Poland North wygrało toss i mimo pochmurnej pogody wybrało batting. Zamiast standardowego otwieracza Grzędowskiego na środek ze starszym z braci Krasińskich wyszedł Araszewicz. Atak południowców rozpoczął kapitan Godyń. Północ trzymała sie jednak pewnie punktując rozważnie. Przełom nadszedł dopiero w szóstej serii. Młodszy Krasiński wyeliminował starszego brata technicznym spinem przy asyście Godynia. Stan: 59-1. Drugi i ostatni wiket spadł w dziesiątej serii, tutaj też palce maczał S. Krasiński przejmując pewnie piłkę z miotania Godynia i tym samym eliminując Sochaja za 18. Poland North zeszło z boiska z 114 punktami w banku, z których Araszewicz zdobył 27*.

Poland South otworzyło gambitem Iwiński i Chamuczyński. Ten drugi okazał się enigmą, grał siłowo, ale bardzo skutecznie. Został zneutralizowany dopiero w trzeciej serii przez Błażejczyka za 10 szybką piłką prosto w padsy (lbw). W czwartej serii zszedł też Iwiński (6). Tym razem uderzył koźlakiem (bouncer) starszy z braci Krasińskich. Kąśliwa piłka mocno odbiła się od podłoża, otarła się o krawędź kija i została przejęta na zapleczu przez Suchodolskiego, ktory zdołał ją instynktownie wyłapać na wysokości swojej głowy. Bejgrowicz zrehbailitował się w tym meczu eliminując Godynia czystym uderzeniem w stampsy.

S. Krasiński (młodszy z braci), mimo wcześniejszemy incydentowi, gdzie został trafiony dość mocną piłką w udo, zdobył 11* ranów z 26 odbiorów i nie pozwolił odesłać się do szatni. Odważnie wytrzymał do końca tnąc wszystko co się dało. Szmit została pechowo wyeliminowana, ponieważ w ferworze walki zapomniała o przyłożeniu kija za linię podczas dobiegania do bazy. Wawer pojawił się na bieżni na kilka ostatnich piłek. Końcowy bilans to 79 ranów tj. przegrana różnicą 35 punktów.

Mecz ten należy uznać za historyczny, ponieważ wystąpiło w nim dwunaścioro polskich zawodników. W kontekście pełnoformatowego krykieta daje to tę upragnioną XII-kę potrzebną do wystawienia standardowego składu. Oczywiście różnice w technice, doświadczeniu etc. były widoczne gołym okiem, ale te z czasem bedą się sukcesywnie zacierać. Wygrana Poland North była niejako spodziewana, ale potencjal jaki zaprezentowało Poland South jest naprawdę budujący. Niektórzy z zawodników trenują zaledwie od paru miesięcy, a już dawali sobie świetnie radę w warunkach meczowych. Poland North wygrało trzeci mecz zapewniając sobie miejsce w finale z jeszcze jednym meczem grupowym w zapasie.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

26 sierpnia 2016

CEE Native 6s Cricket Cup: Poland North vs Estonia II

W drugim spotkaniu Poland North podjęło Estonię II dla której był to już trzeci mecz w turnieju. Estończycy wygrali w meczu otwarcia z Poland South, przegrali jednak ze swoimi rodakami Estonią I. Przed spotkaniem z Poland North wygrali także toss i wybrali batting. Skład Polaków na mecz z Estonią II: Grzędowski, Krasiński, Sochaj, Suchodolski (wk), Błażejczyk (k), Bejgrowicz.

Estończycy wydawali sie już przywyknąć do realiów betonowej bieżni, Parss i Ainla ze skandynawskim wręcz spokojem wkroczyli na środek. Atak standardowo rozpoczął Błażejczyk. Pitch zachowywał się trochę inaczej w tej popołudniowej sesji, ponieważ parę godzin wcześniej spadł ulewny deszcz. Zielone sukno pokrywające cement nadal schło, być może to powodowało lekkie odchylenia piłki po odbiciu (swing). Pierwsza seria bezkrwawa. Krasiński przejął piłkę od kapitana i zdeterminowany ruszył do ataku z drugiej strony. Szybkość miotania była tak jadowita, że jedyne co mogli robić Estończycy to blokować defensywnie, albo po prostu zostawiać piłki, które jak torpedy lądowały w rękawicach Suchodolskiego.

To Błażejczyk jednak wyeliminował Parss w trzeciej serii, który to zszedł z boiska za 1. Następnie w czwartej serii uderzył Krasiński trafiając czysto i odsyłając kapitana Volk do szatni z kaczką za pazuchą. Ainla grał natomiast spokojnie, sukcesywnie budując podwaliny wejścia Estonii II, schodząc dopiero jak zdobył 28 ranów. Debiutant Bejgrowicz dostał piłke od kapitana na dwie serie. Zazwyczaj bardzo groźny zawodnik przypominający Malingę jeżeli chodzi o styl miotania niestety podczas tego meczu nie mógł się wstrzelić. Grzędowksi zdybył jeszcze trzeci wiket w ostatniej serii, ale Estonia II stoicko dograła innings do końca akumulując 70 ranów na koncie.

Poland North ponownie rozpoczęło deblem Grzędowski i Krasiński. Polscy otwieracze zaczęli pewnie, ale już w drugiej serii doszło do nieporozumienia. Piłka po uderzeniu Krasińskiego potoczyła się w pole i Grzędowski automatycznie ruszył w pogoń za następnym ranem. Krasiński jednak zdał sobie sprawę, że nie dobiegnie  na drugą stronę i został w bazie. Volk z satysfakcją rozbił niestrzeżony przez nikogo zestaw. Sochaj wkroczył na środek jako numer trzy, aby ratować sytuację. Zdobywszy 26 punktów z 15 piłek ustąpił pola i Suchodolski pojawił się na bieżni dorzucając swoje skromne osiem ranów z ośmiu odbiorów. Krasiński wytrwał do końca meczu, który to już się skończyl po sześciu seriach. Poland North zdobyło wymagane 72 punkty i tym samym wygrało mecz.

Estonia II była przeciwnikiem trudnym mimo wyraźnych różnic w umiejętnościach. Braki techniczne nadrabiali postawą i grą zespołową. Punkty karne za tzw. piłki szerokie (wide), oraz samoeliminacja Grzędowskiego już w drugiej serii tak naprawdę mogło skończyc się przegraną Poland North. Polacy poradzili sobie jednak z tą sytuacją doskonale. Wywołani do tablicy zawodnicy umieli zagrać tak, aby wyjść z opresji obronną reką i zapewnić sobie drugą wygraną w turnieju. To oznaka dobrze funkcjonującego, dojrzałego i doświadczonego zespołu krykietowego.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

11 sierpnia 2016

CEE Native 6s Cricket Cup Cz. 2

W swoim pierwszym turniejowym meczu drużyna Poland North zmierzyła się z Serbią. Skład polskiego zespołu: Grzędowski, Krasiński, Sochaj, Blażejczyk (k), Suchodolski (wk), Araszewicz. Serbia wygrała losowanie i automatycznie wybrała batting. Decyzja raczej naturalna, ponieważ dzień był bardzo słoneczny: piękna aura, bezwietrznie. Serbscy otwieracze Ninkovic i Dajc pewnie stanęli w środku, Polacy natomisat ustawili się ofensywnie: trzech po stronie otwartej (off side), oraz tylko jeden po drugiej stronie tzw. ślepej (leg side tj. za plecami batsmana).

Atak rozpoczął Blażejczyk. Pierwsza seria nerwowa dla wszystkich. Serbowie szybko jednak okrzepli w nowych dla siebie warunkach i systematycznie zaczęli punktować rotując między zestawami skutecznymi sprintami. Krasiński przeszedł do ataku z drugiej strony, ale Ninkovic i Dajc bronili sie doskonale, trudno im było zdobywać punktu z nader szybkiego miotania Krasińskiego, ale wiketów też nie oddali. Nowa piłka nabierała prędkości po odbiciu, dodatkowo betonowy pitch stawał się czasami tak nieprzewidywalny jak naturalna bieżnia. Niektóre piłki nie odbijały się zbyt wysoko co w połączeniu z predkościa sprawiało Suchodolskiemu sporo kłopotów na zapleczu tej potyczki krykietowej. Efekt uboczny: pięć ‘boczników’ (byes) przepuszczonych przez WK.

Dopiero Sochaj przerwał te sytuację patową w szóstej serii usuwając Dajca krótką piłką, którą wyłapał Krasiński. W dziewiątej serii, przy stanie 60-2, uderzył Araszewicz wyłapując Didanovica z własnego miotania. W ostatniej serii nader mylący spin Grzędowskiego wyeliminował Dokica, który wyszedł z bazy, minął się z piłką, a kropkę nad i postawił polski stróż. Po dziesięciu seriach Serbia zeszła z boiska z 80 ranami na koncie oddawszy trzy wikety.

Grzędowski i Krasiński wyszli na bieżnię i zaczęli oswajać się z miotaniem zespołu z Serbii. Szybko okazało się, że regularne sparingi z indyjskimi zespołami tutaj automatycznie zwróciły się dywidendą. Serbowie miotali dobrze techniczne, ale nie aż tak szybko jak zawodnicy z Indii. Polscy otwieracze punktowali efektywnie i efektownie. Głośne ‘Tak!!!’ Grzędowskiego oznaczało zawsze szybką roszadę w środku pola. Krasiński grał klasycznie demonstrując jego kunszt battingowy pięknymi uderzeniami na mid-off i mid-on. Zgodnie z zasadami tego turnieju musiał też zejść z pola po zdobyciu 25 ranów. Jako numer trzy wszedł Sochaj i zaczął pewnnie punktować w duecie Grzędowskim. Polacy potrzebowali 8.3 serii, aby zdobyć 82 rany i  tym samym wygrać mecz różnicą aż pięciu wiketów.

Pierwszy mecz w turnieju jest zawsze najtrudniejszy, ponieważ zawodnicy jeszcze przywykają do warunków. Oczywiście pojawiają się także nerwy, które w tej dyscyplinie sa wręcz zgubne. Wygrana Poland North z Serbią uzmysłowiła Polakom, że jednak umieją wygrywać. Najbardziej budującymi były dwie kwestie: pewna gra polskiej dwójki otwierającej batting (Grzędowski i Krasiński), oraz utrzymanie wszystkich wiketów przez pewną grę krytycznego numeru trzy (Sochaj).

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

7 sierpnia 2016

CEE Native 6s Cricket Cup Cz. 1

Druga edycja CEE Native 6s Cricket Cup (Puchar Krykietowych Szóstek Autochtonów Europy Centralnej i Wschodniej) odbyła się w podwarszawskiej Zielonce Parceli – tutaj podziękowania dla Warsaw Cricket Club za udostępnienie pola krykietowego – w dniach 30-31 lipca 2016. Jest to autorski turniej WHCC, którego głównym założeniem jest umożliwienie rozgrywek zawodnikom, którzy systematycznie uczą się krykieta od podstaw w swoich rodzimych krajach naszego regionu. W tym roku na turnieju pojawiły się dwa zespoły z Estonii, jedna drużyna z Serbii, gospodarze natomiast także wystawili dwie ekipy. Co w sumie dało pięć zespołów. Turniej odbył się systemem „każdy z każdym”, gdzie dwa najlepsze zespoły weszły do finału.

W sumie podczas turnieju wystąpiło piętnsaścioro Polaków, z czterech różnych klubów krykietowych, podzielonych na dwa polskie zespoły: Poland North i Poland South. Składy wyglądały następująco – Poland North: Jakub Blażejczyk (kapitan, WHCC), Łukasz Araszewicz (WHCC), Krzysztof Bejgrowicz (Old Strikers Tczew CC), Robert Grzędowski (WHCC), Adam Krasiński (WHCC), Piotr Sochaj (wicekapitan, WHCC), Jerzy Suchodolski (wk, WHCC). Poland South: Paweł Godyń (kapitan, Kraków CC), Mateusz Chamuczyński (Buffalo Wrocław CC), Krzysztof Iwiński (wicekapitan, wk, WHCC), Stanisław Krasiński (WHCC), Olga Szmit (WHCC), Hubert Wawer (WHCC), Piotr Zając (WHCC), Adam Zieliński (WHCC).

Sześciu z siedmiu zawodników w zespole Poland North  to już ograni polscy krykieciści, którzy wielokrotnie pojawiali się na scenie międzynarodowej, tak na pierwszej edycji Native 6s Cricket Cup, jak i na wcześniejszym halowym turnieju w Wiedniu. Dla Bejgrowicza natomiast był to debiut. Poland South jako zespół w większości składał się z debiutantów. Jedynie Godyń i Iwiński to zawodnicy, którzy regularnie grają w turniejach. Debiut Szmit należy ocenić jako zalążek polskiej drużyny kobiet. Młodszy z braci Krasiński to początek kadry młodzików.

Organizacja dwudniowego turnieju krykietowego w którym udział wzięło pięć zespołów, co przełożyło się na jedenaście spotkań, to nielada wyzwania logistyczne. Należało rozważyć wszystko: od przygotowania pola, przez rekrutację sedziów na każdy mecz, do obstawy medycznej. WHCC stanęło na wysokości zadania skrupulatnie przygotowując każdy detal. W szczegolności należy docenić zorganizowanie tranportu dla gościnnych zespołów z centrum Warszawy do Zielonki Parceli.

Jedyną kwestią nad którą nie można było zapanować to pogoda. Podczas dwóch dni rozgrywek temperamentna matka natura wymusiła trzy pauzy swoimi kaprysami; pierwszego dnia po południu, i drugiego dnia tak rano, jak i po południu. Przetaczające się burze wstrzymały grę, ale żadne ze spotkań nie zostało odwołane.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

7 sierpnia 2016

Anglia vs Sri Lanka: 1. Test

Wraz z wiosną Krykiet Testowy wrócił na północną półkulę – Sri Lanka przyjechała na Wyspy. Angielski skład na 1. Test wyglądał następująco: Cook (c), Hales, Compton, Root, Vince (debiut), Stokes, Bairstow (wk), Moeen, Broad, Finn, Anderson. Sri Lanka: Karunaratne, Silva, Mendis, Chandimal (wk), Mathews (c), Thirimanne, Shanaka, Herath, Chameera, Eranga, Pradeep. Bibliofil Sangakkara przeszedł na emeryturę i zaszył się pewnie w bibliotece. Jayawardene tym razem wystąpił już jako komentator.

1. Test rozpoczął się w czwartek 19 maja 2016 na polu Headingley Carnegie (Leeds). Mocne zachmurzenie, kiełkująca bieżnia; Sri Lanka wygrała toss i konsekwetnie wybrała atak. Cook wyszedł z pawilonu rozmyślając zapewne o tym, że w tym momencie brakowało mu 36 runów do rekordowych 10 000. Obok niego Hales przejęty rolą numeru dwa. Zaczął Eranga do Cooka, z drugiej strony Pradeep. Piersze serie bez wodotrysków. Dopiero pod koniec pierwszej sesji trzykrotnie uderzył Shanaka; usunął Cooka (16), następnie Comptona (0) i Roota (0). Debiutant Vince zszedl za (9),  Stokes natomiast nonszalancko zabłysł trzema czwórkami, Pradeep zdymisjonował go jednak w dziewiątej piłce. Z powodu deszczu trzeciej serii nie rozegrano i saldo na koniec pierwszego dnia to: 171-5 po 53 seriach; Hales (71*) i Bairstow (54*) (skróty).

Drugi dzień. Przejaśniło się trochę, ale nadal zimno. Podczas pierwszej serii zostali wyeliminowani: Hales (86), Moeen (0) i Broad (2). Na posterunku pozostali więc Bairstow i Finn, Anderson jeszcze tylko czekał w odwodzie. Rudzielec Bairstow jak cwany lis tak roszował na bieżni, że to on był zawsze na odbiorze. Jak totem spinał wejście Anglii. Wytrwał nawet 10 serii już nowej piłki. Chameera dopiero posłał go do szatni za 140. Bilans Anglii: 298. Karunaratne i Silva otworzyli batting, a w ataku pojawili się już standardowo Anderson i Broad. Angielscy miotacze uderzali naprzemiennie i potrzebowali niecałych pięciu serii, aby odesłać pierwszą dwójke do szatni – odpowiednio za (0) i (11). Mendis także zszedł z kaczką za pazuchą. Wszytkie trzy skalpy wyłapał niezmordowany Bairstow. Wejście Sri Lanki trwało zaledwie 36.4 serii, a ich dorobek to 91, czyli nadal deficyt 207. Cook uprzejmie poprosił o kontynuację i tylko cztery godziny później Karunaratne i Silva ponownie pojawili się na środku pola. Na szczęście dla nich tylko na dwie piłki, szarówka uniemożliwiła kontynuację gry (skróty).

Chmury wróciły trzeciego dnia i pierwsza sesja została zakończona po 19 seriach. Anderson jednak już zdążył wyeliminować Karunaratne (7) i Silva (14). Druga sesja także skrócona do 70 minut, ale Anglicy i tak zdołali zdobyć pięć wiketów. Trzecia sesja natomiast trwała niecałe dwie serie, ponieważ to wystarczyło, aby zdobyć ostatnie trzy wikety. Anglia wygrała innigsem i 88 runami (skróty).

Test ten był swoistym koncertem na trzy ręce. Anderson zdobył 10 wiketów, gdzie w sześciu z nich asystował Bairstow. Sri Lanka musi szybko zaaklimatyzować się w nadal zimnej Anglii. Następny Test już w piątek 27 maja 2013 w Chester-le-Street  (Durham). Robi się gorąco, a tam będzie jeszcze chłodniej.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

23 maja 2016

  

Turniej Krykietowy w Siedliszczu

W niedzielę 15 maja 2016 w Siedliszczu odbył się turniej krykietowy na który zaproszone zostały cztery zespoły: Kraków CC, Lublin CC, Warsaw Hussars CC, Warsaw Vagabonds CC. Format był dość nietypowy: drużyny sześcioosobowe i osiem serii. Ulewne deszcze dzień wcześniej zmusiły organizatorów do rozegrania turnieju semitwardymi piłkami plastikowymi bezpośrednio na murawie boiska piłkarskiego lokalnego gimnazjum. Reprezentacja WHCC na turniej wyglądała nastepująco: Pioter (c tj. kapitan), Jurand (wk tj. stróż), Ksiądz, Młody Staś, Prezes i Starszy Adaś. Szlachcianka Beata wystąpiła tym razem w roli psychologa sportowego.

Mecz vs WVCC zaczął się doskonale. Pierwsza piłka pierwszej serii; miotał Starszy Adaś, otwieracz Steve defensywnie zagrał piłkę na mid on, a jego partner od razu ruszył. Zanim Steve zebrał się w sobie to Młody Staś już dawno zebrał piłkę, podał ją do Adasia, który zakończył akcję. Iście braterski run out. Mecz niestety szybko stał się kontrowersyjny, kiedy to kapitan WVCC (Australijczyk z pochodzenia) miotając do Młodego Stasia wyeliminował Juranda tzn. przerwał akcję bowlingową i uderzył piłką w zestaw (retorycznie dodawszy jeszcze: ‘How is that?’), kiedy to Jurand już wyszedł za linię jego bazy. Takie zachowanie w świecie krykieta uchodzi za skrajnie niesportowe. W tym przypadku było też kompletnie niezgodne z przepisami. Sędzia nie widział jednak problemów. WHCC przegrało mecz różnicą 2 runów.

Następny mecz to już dość znacząca porażka z KCC, którzy to grali jak z nut.  Tak Vijay (kapitan i otwieracz) jak i reszta zespołu wydawali się szybko przywyknąć do tych bardzo nietypowych warunków i po kilku niepewnych piłkach zaczęli uderzać sukcesywne czwórki i szóstki. Później w ataku także grali doskonale. WHCC nie poradziło sobie ani z wybornym miotaniem KCC, ani z kaprysami boiska. Tutaj także pojawił się pewien zgrzyt kiedy to jeden z zawodników KCC miotał do Młodego Stasia (chłopiec ma 12 lat), z takim samym impetem jak do dorosłego zawodnika. Co ponowne bylo zachowaniem niesportowym. Nawet interwencje Piotera nie pomogły. Mimo bojowej postawie top order WHCC mecz został przegrany różnicą 49 sprintów.

Trzeci mecz vs LCC, tj. z gopsodarzami, był jak pogoda tegoż maja; raz promienioste miotanie WHCC, które to eliminowało batsmanów LCC jeden po drugim, a następnie deszczowa seria szerokich piłek, które oddawały bezcenne punkty przeciwnikowi. Mimo doskonałej gry w polu i battingowej Częstochowy mecz został przegrany przez WHCC różnicą trzech (sic!) runów.

Nawiązując do tych dwóch niefortunnych incydentów należy przytoczyć punkt 42 z praw krykieta. Zapis 42.15 traktuje o sytuacji, kiedy to miotacz próbuje wyeliminować tzw. non strikera. Punkt 42.6 natomiast wyraźnie mówi, iż miotacz powinien zawsze mieć na uwadze umiejętności batsmana. Scenariusze, które miały miejsce w Siedliszczu dają wiele do myślenia czy zawodnicy, którzy rzekomo wychowali się na krykiecie  pamiętają jeszcze na czym polega etos tej gry (ang. spirit of the game), czy też kompletnie o tym zapomnieli próbując wygrać każdy mecz; za wszelką cenę i bez względu na okoliczności

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

16 maja 2016

WHCC versus WUCC: Otwarcie Sezonu 2016

Długo wyczekiwany pierwszy mecz sezonu. Nowe boisko (Hutnik C), stary przeciwnik: Warsaw United CC, ale w mocno zmienionym składzie. Białe stroje jeszcze nie skażone zielenią wiosennej trawy, sprzęt przygotowany. Nawet pogoda współpracowała: chłodno, zachmurzenie, ale mimo tego słonecznie.

Przed rozpoczęciem standardowe już zamieszanie logistyczne; spóźniający się zawodnicy, spontaniczne odmierzanie improwizowanej ‚bieżni’, oraz jednoczesne ustalanie strategii. WHCC wygrało toss, wybrało atak i zaledwie z godzinnym opóźnieniem dwóch otwieraczy WUCC wkroczyło na pole: Franks i Bandara.

Prezes i Ksiądz wystąpili w ataku jako pierwsi. Piłka nie dawała z siebie zbyt wiele na tym już krykietowo zainicjowanym boisku, ale należało się mieć na baczności. Pierwsze dwie serie bez fajerwerków, w trzeciej jednak trafił Prezes. Piłka po krawędzi wylądowała w rękawicach stojącego pięć metrów za stumpsami Juranda i numer 1 WUCC zszedł z pola za zero. Nastepnie trzy razy uderzył Pioter także odsyłając dwie ze swoich ofiar z kaczkami w kieszeni. Bandara (57) i Bason (47*) jednak odrobili straty dla WUCC grając już pewnie na nader nieprzewidywalnym boisku. Tego pierwszego w końcu usunął Krzysiu, któremu Adaś pomógł pięknym przejęciem wysokiej piłki na square leg. Steve także został wyeliminowany przez Krzysia czystym uderzeniem w stumpsy po stronie miotacza z pozycji quasi leg slipa. Debiutant Rob, uczący się polskiego Anglik, wyeliminowal Bankima (14) swoją raczej idiosynkratyczną odmianą spinu. Po całych 20 seriach dorobek WUCC to 149 runów.

Zmiana warty. WHCC otworzyło już sprawdzonym gambitem Ksiądz i Krzysiu. Przed rozpoczęciem gry wystąpiło jednak małe zamieszanie organizacyjne. WUCC wystawiło 11 zawodników w polu, mimo, że WHCC zagrało tylko dziewięcioma. Po dość chaotycznej dyskusji na boisku zostało 10 zawodników. Atak WUCC otworzył Shiv. Ksiądz pierwszą pilkę obronił, ale poirytowany sytuacją następnej już nie przepuścił, mimo że była lekko szeroka. Niestety skierował ją prosto w ręce zawodnika grającego na bliskim mid off. Jako trzeci wszedł Pioter, który zdobył 15; następnie Prezes, ktory to zszedł z zerem po siedmiu piłkach. Adaś zawalczył dzielnie zdobywając pięć runów. Krzysiu grał spokojnie witając i żegnając poszczególnych kompanów. Sam ustąpił pola dopiero pod koniec rozdania, ale zdobył 15 sprintów. Rob i Jurand bez formy na bacie: obaj wytrzymali po cztery piłki i konsekwetnie zeszli z kaczkami za pazuchą. Piotr 2 (0), oraz Młody Stas (0*) zawalczyli jeszcze bohatersko, aczkolwiek nie byli w stanie poprawić całościowego wyniku. WHCC uciułało 62 i tym samym przegrało różnicą 87 runów.

WUCC wygrało bo było lepsze. Ten tradycyjny już adwersarz wystapił tym razem w bardzo silnym składzie, ponieważ kilku nowych i bardzo dobrych zawodników czasowo zasiliło ich szranki. WHCC natomiast miało problemy ze spacyfikowaniem technicznie doskonałego miotania. Nota bene pierwszy plenerowy mecz sezonu jest zawsze nieprzewidywalny, ponieważ zawodnicy spędzili sześć poprzednich miesięcy grając na hali – inną piłką i w kompletnie odmiennych warunkach. Sezon 2016 otwarty!

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

29 kwietnia 2016

Pytania Testowe

Australia wygrała drugi mecz z Nową Zelandią miażdżącą wręcz różnicą 7 wiketów. Ci pierwsi wybrali atak, a ci drudzy bronili się zacięcie schodząc z pola z dorobkiem 370 ranów. Był to ostatni mecz McCulluma, który w pierwszym wejściu zdobył 145 sprintów. Australia w riposice 505, z czego Burns 170, następnie Smith 138. Encore Nowej Zelandii to 335, McCullum tym razem tylko 25 (a w całej swojej karierze Testowej: 14 676). Zszedł jednak z boiska z kilkoma rekordami w kieszeni: najszybsza setka w formacie Testowym (wlaśnie w tym ostatnim meczu), najwyższa liczba szóstek Testowych (107).

Australia prowadzi obecnie w rankingach International Cricket Council (ICC) mając na koncie 112 punktów, za nimi Indie (110), oraz Południowa Afryka (109). Pierwszą piątkę zamykają Pakistan (106) i Anglia (102). Szóste i siódme miejsce to odpowiednio Nowa Zelandia (96) i Sri Lanka (89). Australia nie przegrała żadnego meczu (wygrali 7, zremisowali 2) od tego pamiętnego spotkania z Anglikami na Trent Bridge podczas ostatniej serii Ashes, gdzie to musieli ustąpić pola za marne 60.

Teraz w krykiecie Testowym nastąpi paromiesięczna pauza. Na południowej półkuli idzie już jesień. Północna półkula nadal czeka na wiosnę. Chociaż już za miesiąc tj. 10 kwietnia rozpoczną się rozgrywki angielskich Counties, to następny test Anglików odbędzie się dopiero w maju 2016. Sri Lanka przyjeżdża z wizytą. Seria trzech Testów, pierwszy z nich w terminie 19-23 maja (Headingley, Leeds). Po Sri Lance na Wyspach zawita Pakistan, aby rozegrać serię czterech Testów.

Tradycyjnie jest 10 tzw. Nacji Testowych, które to grają między sobą. Harmonogram jest raczej przypadkowy, a sama skostniała struktura wygląda nader kazirodczo. Wieść gminna niesie, że ICC rozważa stworzenie dwóch lig Testowych. Pierwsza Liga – siedem obecnych zespołów Testowych, Druga Liga to pozostałe trzy. Miejsce w rankingu ICC decydowałoby o przydziale do odpowiedniej grupy. Następnie dwa dodatkowe z Intercontinental Cup, które tym samym otrzymałyby status Nacji Testowych. Najlepsza ekipa z Pierwszej Ligi wygrywa całe zestawienie, najsłabsza natomiast spada do Drugiej Ligi. Konsekwetnie dalej; najsłabszy zespół z Drugiej Ligi wypada z klubu Testowego, a najlepszy z Intercontinnetal Cup dołącza do elity. Obecnie w Intercontinental Cup grają następujące kraje: Afganistan, Emiraty Arabskie, Holandia, Hong Kong, Irlandia, Namibia, Papa Nowa Gwinea, Szkocja.

Pomysł na papierze wygląda bardzo dobrze. Podobno są to plany, które mają zostać wdrożone od 2019 roku. Pytanie brzmi na ile to retoryka, a na ile wyjdzie z tego gruntowna reforma tegoż tradycyjnego formatu. Krykiet Testowy przypomina obecnie klub samoadoracji, który opiera sie przede wszystkim na maksymie ‘bo zawsze tak było.’ Do czego takie apatyczne podejście prowadzi widać po ilości ludzi na trybunach. Jedynie serie Ashes, które odbywają się co parę lat, cieszą się ogromną popularnśocią. Wiecej jest w tym jednak postkolonialnej antypatii, aniżeli zamiłowania do samego sportu. Świeża krew z pewnością przyczyni się do przedłużenia żywotności gatunku krykieta w wydaniu Testowym.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

3 marca 2016

Husaria w Wiedniu Cz. 2

W meczu przeciwko  Continental European Cricket Association WHCC wystąpiło w składzie: Grzędowski, Iwiński, Błażejczyk, Krasiński, Rokicki, Suchodolski. Sekwencja battingowa bez większych zmian, ale dokonano roszad w ataku. Debiutant Krasiński miotał pierwszy, jako zmiennik wystąpił Grzędowski.

Zmiany wydawały się celne. Krasiński wyeliminował Thrupp już jedną z pierwszych piłek. Krawędź i przejęcie na zapleczu przez Suchodolskiego. Z King Iwiński poradził sobie sam wyłapując własna piłkę. Iwiński także odegrał kluczową rolę przy następnym wikecie, Breteche nie zdażyła dobiec jak paliki zostały rozbite przez stróża z podania Iwińskiego właśnie. Błażejczyk usunął Frohmayer bezpośrednim trafieniem, mimo wszystko panie dograły do końca. Zeszły z boiska z dorobkiem 92 za 4.  WHCC już standardowo otworzyło gambitem Grzędowski i Iwiński. Ten pierwszy zagrał doskonale zdobywając 27* ranów, numer 3 Błażejczyk dołożył następne 13. WHCC wygrało mecz w piątej piłce dziewiątej serii (karta wyników, ponownie zamiast Zieliński powinno być Krasiński).

Skład na ostatni mecz vs angielskiemu ECAD: Grzędowski, Araszewicz, Błażejczyk, Rokicki, Suchodolski, Fedor. Debiutant Araszewicz został awansowany na numer 2 w sekwencji. Husaraia ponownie mogła wybrać atak. Leworęczny Rokicki czysto trafił i numer 1 ECAD zszedł do szatni za jedyne 7. Następnie Iwiński doskonale w polu i zestaw palików wylądował na ziemi zanim Henderson dobiegł do linii. Później dublet Błażejczyka, oraz run out w wykonaniu Grzędowskiego. ECAD został wyeliminowany już w szóstej serii zdobywszy tylko, albo aż, 59 ranów. Po zamianie na środku pojawili sie Grzędowski i Araszewicz. Niestety obaj zostali odesłani to szatni przez Husseina. Następnie stróż ECAD eliminuje Błażejczyka pięknym przejęciem na zapleczu. Rokicki z kolei został usunięty przez Savagea. Suchodolski i Fedor dograli do końca dziesiątej serii, nie byli jednak w stanie zdobyć tych kilku brakujących sprintów. WHCC marginalnie przegrało mecz różnicą zaledwie 4 ranów (karta wyników).

Był to trzeci występ polskiego zespołu krykietowego na tym turnieju. Z perspektywy czasu widać ogromne postępy w grze. Dwa lata temu zespół przegrał wszystkie mecze i zajął ostatnie miejsce, rok temu wygrał jeden mecz, ale i tak zajął ostatnie miejsce. W tym roku też wygrał jeden mecz, ale dwa przegrał marginalną różnicą punktów. Sumarycznie wystarczyłoby 12 wiecej sprintów i byłyby trzy wygrane mecze. Należy przypomnieć, że WHCC grało na arenie międzynarodowej przeciwko zawodnikom, którzy uprawiają ten sport od dekad. Polacy natomiast trenują dopiero od paru lat.

Gołym okiem widać także jak poszczególni zawodnicy WHCC doskonalą swoje rzemiosło. Prawdziwą siłą tej drużyny jest przede wszystkim fenomenlne zgranie zespołu. Zawodnicy grają dla siebie, biorąc pełną odpowiedzialność za przydzielone im funkcje: od miotacza, przez batsmana, do stróża. WHCC gra widowiskowy krykiet, szczególnie w ataku, gdzie ofiarna gra w polu zawsze przynosi wyniki. Batting natomiast należy ewidentnie dopracować. Trochę więcej precyzji w miotaniu  to już tylko kropka nad i.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

23 lutego 2016

Husaria w Wiedniu Cz. 1

Skład WHCC na Vienna Winter Cup 2016 wyglądał następująco: Ł. Araszewicz (all rounder), J. Błażejczyk (all rounder), T. Fedor (bowler), R. Grzędowski (all rounder), K. Iwiński (all rounder), A. Krasiński (bowler), S. Rokicki (bowler), J. Suchodolski (wicketkeeper/batsman).

Format turnieju: sześciu zawodników i 10 serii. W tegorocznej, 30 już edycji, wystąpiło dziewięć zespołów. Podzielono je na trzy grupy A, B i C. WHCC trafiło do grupy C razem ze SNASY – finalistami z zeszłego roku, oraz Seebarn – drugiego wiedeńskiego klubu. Z obydwoma zespołami WHCC już miało okazję spotkać się wcześniej więc pewne wnioski nasunęły się automatycznie; wygrana ze SNASY była bardzo mało prowdopodobna, Seebarn jednak było jak najbardziej do pokonania.

Pierwszy mecz: SNASY vs WHCC (Grzędowski, Iwiński, Błażejczyk, Krasiński, Suchodolski, Rokicki). Husaria według planu wybrała atak, który to rozpoczął Błażejczyk. Pierwsze piłki nerwowe, ale celne, mimo tego SNASY od razu zaczęło punktować uderzajac w boczne ściany a następnie szybko rotując na bieżni. W drugiej serii debiutant Krasiński pokazał, że w Polsce także mamy miotaczy typu fast. Nadal jednak bez wiketów. W trzeciej serii Grzędowski zdjął pierwszy skalp, szybka piłka na otwartą stronę (ang. off side), która po krawędzi kija wylądowała w rekawicach Suchodolskiego i tym samym otwieracz SNASY Bahramkhil zakończył swój występ. Trzy serie później Grzędowski uderzył jeszcze raz, juz bez asysty usuwając Iqbala. Natomiast leworęczny Rokicki odesłał do szatni Umaira. Końcowy wynik: 142 za 3. Doskonały atak SNASY założył kaganiec na WHCC i chociaż przetrwali do 10 serii to przegrali mecz z dorobkiem 77 ranów za 5 (karta wyników, uwaga: zamiast Zieliński, powinno być Krasiński). SNASY natomiast komfortowo wygrało grupę C, a następnie cały turniej.

Mecz numer dwa. Tym razem WHCC w składzie: Grzędowski, Iwiński, Błażejczyk, Araszewicz, Suchodolski, Fedor. Ze starego zespołu Seebarn pojawił się tylko kapitan, Anglik Davies, pozostali zawodnicy to ewidentnie nowi rekruci z korzeniami na Subkontynencie. WHCC ponownie wybrało atak. Pierwszy wiket to tzw. run out. Iwiński zebrał piłkę przy ścienie i celnym rzutem przekazał ją czekającemu już przy palikach Suchodolskiemu, który rozbił zestaw – dosłownie – zanim Ramanayake dobiegł do linii. Następnie dwukrotnie uderzył Fedor swoim typowo podstępnym quasi spinem. Grzędowski i Błażejczyk zakończyli występ przeciwników dwoma czystymi uderzeniami. Wynik Seebarn 87 za 5 po 7.4 seriach. Wejście WHCC otworzył Grzędowski i Iwiński. Seebarn miał doskonałych szybkich miotaczy co sprawiało, że punktowanie było bardzo trudne. Mimo sumiennego fechtunku WHCC przegrało mecz 7 ranami po całych 10 seriach. Debiutant Araszewicz został na polu walki po tym jak wyeliminowano Grzędowskiego w ostatniej piłce (karta wyników).

Dwa przegrane mecze oznaczały, że następnego dnia WHCC walczyło o siódme miejsce z drużynami, które uplasowały sie na trzecich pozycjach w grupach A oraz B.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

23 lutego 2016

Nowa Zelandia vs Australia: 1. Test

Nowa Zelandia od 13 Testów nie przegrała na własnym terytorium, ale też nie wygrała z Australią w formacie Testowym od marca 1990 roku. Piękna pogoda w Wellington, słonecznie, ale z mocną bryzą od morza. Mecz rozpoczął się o 10.30 rano w piątek 12 lutego (u nas 11 lutego godz. 22.30). Przygotowana na tę okazję bieżnia zieleniła się pięknie jak świeżo rozcięty owoc kiwi. Australia przyzwyczajona do burych traktów bez zastanowienia wybrała atak. Trawa oznaczała potencjalnie zdradliwe odbicie piłki.

Na środek wyszedł Guptill i Latham, a oblężenie rozpocząl Hazlewood. Pierwsza piłka bezpunktowa, ale następna już wrócila z procentem trzech ranów. Miłe złego początki. W przeciągu pół godziny obaj otwieracze już siedzieli w pawilonie. Latham pogonił szeroką piłkę od Hazlewooda, którą pewnie przejął stróż Watling na zapleczu. Guptill natomiast dostał po zewnętrznej krawędzi a piłkę wyłapał Smith stojący na pozycji drugiego slipa. 38-2, na zegarze godzina 11.00. Trzy dodatkowe wikety spadły w przeciągu następnych 30 minut. W tym sam kapitan McCullum, dla którego był to rekordowy setny Test z rzędu (pierwszy rozegrał w 2004). McCullum przemnknął en passant jak Hitchcock we własnych filmach. Wytrwał siedem piłek i z okrągłym zerem wrócił do szatni. Nowa Zelandia nie dotrwała nawet do końca Pierwszego Dnia; wszyscy zostali wyeliminowani za marne 183 sprinty w 48 seriach.

Drugiego Dnia nie było ani śladu po trawie na bieżni, która teraz zbrązowiała jak skórka kiwi. Australia rozpoczęła ten dzień stanem 147-3, gdzie Khawaja i Voges mieli już na koncie odpowiednio 57 i 7 ranów. Obaj grali spokojnie systematycznie rotując odbiór tak aby miotacze nie mieli szansy na urabienie tylko jednego batsmana. Doszli w tej strategii do perfekcji, ponieważ utrzymali sie przez całą pierwszą sesję. Do końca dnia dotrwał jednak tylko Voges, Khawaja został trafiony przez Boulta i zszedł za 140. Bilans na koniec dnia to 238-3, czyli Australia już w tym momencie prowadziła 55 sprintami.

Voges pojawił się na posterunku przed zestawem także Trzeciego Dnia rano, teraz już z dorobkiem 176. W tym momencie jego Testowa średnia przekroczyła magiczny pułap 100. Voges słynie z tego, że gra konserwatywnie i po ziemi. Tym samym jest bardzo trudny do wykluczenia. Dokładnie tak jak legendarny Don Bradman, którego średnia to 99.94. Tutaj australijski numer 5 także wydawał się kompletnie skoncentrowany na pogoni za gwiazdką. Jako ostatni na środek wyszedł Bird i w tym momencie Voges jakby dostał skrzydeł. Uderzył trzy szóstki (Bradman zdobył sześć 6-tek w całej swojej karierze). Przy próbie zdobycia czwartej, z miotana Craiga, przeliczył się jednak a piłkę przejął czysto już sam miotacz. Voges zakończył własny innings wynikiem 239, a całościowy dorobek Australii to 562 (prowadzenie 379).

Drugie wejście Nowej Zelandii było tak rozczarowujące jak to pierwsze. Tylko otwierający  Latham (63) i debiutant Nicholls (59) zawalczyli. McCullum zszedł za 10 trafiony w ochraniacze przez M Marsha ostatnią piłką Trzeciego Dnia. Australia wygrała mecz wejściem i 52 sprintam. Kapitan Smith już schodząc z boiska zwyczajowo spluwał w dłonie i zacierał ręce w oczekiwniu na 2. Test.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

16 lutego 2016

W Niemym Kinie

Centryfuga życia codziennego do której wszyscy zostaliśmy wrzuceni wydaje się kręcić coraz szybciej. Napędzana tandemem zapętlających się środków masowego przekazu, oraz hipochondrycznych reklam. Potop sieczki serwowanej przez media społecznościowe to już tylko nieustający szum w tle. Homo economicus nie ma nawet czasu złapać oddechu dźwigając na barkach pańszczyznę hipoteki.

Oglądanie krykieta jest dobrym antidotum na ten sztucznie wytwarzany stan nieustającego pośpiechu. Tutaj nie ma zegara w górnym lewym rogu telewizora. Mecz Testowy trwa pięć dni, gdzie każdego dnia rozgrywane są trzy dwugodzinne sesje. To daje nam razem 30 godzin zmagań sportowych.  30 godzin! Fenomenalne. Porównajmy to z rugby: 80 minut, piłka nożna – raptem półtorej godziny, siatkówka – nawet zacięty pięciosetowy mecz można rozegrać poniżej dwóch godzin. Jest to zaledwie jedna sesja krykieta.

Nowicjusz zada pytanie jak taki sport oglądać. Wydawałoby się, że trzeba wziąć tygodniowy urlop, aby obejrzeć zaledwie jeden mecz. Po części jest to prawda i wielu ludzi tak właśnie robi. Można jednak wyrwać się z kieratu tylko na jeden dzień. Mój limit wytrzymałości to oglądanie krykieta przez trzy dni pod rząd. Najbardziej ucierpiały nerki, no i wątroba. Oczywiście zawsze istnieje ryzyko, że coś się wydarzy właśnie wtedy jak się nie patrzy na pole. Do dziś pamiętam ten irytujący moment jak zamiast bacznie obserwować akcję to podawałem komuś piwo i w tej chwili właśnie wymieciono Watsona.

Metodą najbardziej praktyczną jest jednak śledzenie ewolucji meczu w telewizji i/lub w radio z tzw. doskoku. Ogladając mecze w TV najlepiej obejrzeć całą sesję w jednym posiedzeniu. Miniprzerwy między seriamy w zupełności wystarczą na zaatakowanie lodówki. W momentach krytycznych zawsze przydaży się wiket, albo jakieś odwołanie od decyzji sędziego, więc przy odrobinie szczęścia można nawet zjeść coś ciepłego. Przerwa w połowie sesji podczas której zawodnicy uzupełniają płyny to doskonały moment na kwestie fizjologiczne. Powiem z autopsji, że zazwyczaj najwięcej się dzieje na samym początku sesji. Szczególnie w tej środkowej tj. po lunchu. Batsmeni wracają na bieżnię lekko wypoczęci, ale jeszcze rozkojarzeni przekąską. Miotacze natomiast mieli szansę naradzić się wspólnie i ustalić efektywny kąt uderzenia, co często przekłada się na sekwencję wiketów. Krykiet w radio jest przykładem idylli. Oczywiście w tym wydaniu komentatorzy zazwyczaj mówią więcej o rzeczach pozakrykietowych, ale same odgłosy meczu w tle działają wręcz kojąco na organizm.

Oglądanie krykieta ma w sobie coś z medytacji. Powtarzalność nabiegu miotaczy, następnie systematyczność rotacji batsmenów na bieżni, oraz asymetria zmian w polu po każdej serii. Jest w tym coś iście uspokajającego. Szanowni Państwo, nie ma pośpiechu. Przed nami pięć dni. Będą przerwy na lunch, a nawet i  na herbatę. Mamy plan i prowiant. Spokojnie. Pamietajmy jednak, że krykiet to maraton przeplatany sprintami. Po obu stronach ekranu.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

11 lutego 2016

SŁOWA, SŁOWA, SŁOWA

(Hamlet, Akt 2, Scena II)

Od ponad pięciu wieków pisze się o krykiecie – znaczna większość tej literatury jest w języku angielskim oczywiście. Krykiet bardzo szybko zadomowił się także w radio i telewizji. Kwintesencją angielskości jest słuchanie radiowej relacji z Lord’s autorstwa Boycotta stojąc w korku na M25. Brytyjczycy mają wspaniałą tradycję rzetelnego dziennikarstwa sportowego, w szczególności w domenie krykieta właśnie.

Czytanie rozprawek o krykiecie w naszym ojczystym języku może inicjalnie wydawać się czymś surrealistycznym. Ten fakt nie dziwi, ponieważ nigdy wcześniej o krykiecie po polsku nie traktowano. Pisać jednak o krykiecie po naszemu należy i tutaj zgadzam się całkowie z Colinem Rejem „iż Polacy nie gęsi.” Paradoksalnie o wiele łatwiej byłoby mi napisać raport z meczu Testowego po angielsku, nic to jednak nie wniosłoby do dyskursu o tym sporcie.

Język oddaje kulturę danego narodu: jego temperament, wartości, perspektywę. Pewien habitus, który to kształtuje nastawienie do świata. W tym przypadku nie tylko postrzeganie, ale także i sam sport. Każda nacja, która gra w krykieta ma swój idiosynkratyczny styl. Przykład: angielska nonszalancka wyższość versus australijska robotniczo-chłopska agresja. Ciekaw jestem jak krykiet rozwinie się w naszym kraju i jakimi cechami będzie się charakteryzował ten już prawdziwie polski krykiet. To się okaże za kilka-kilkanaście lat, chociaż już teraz widać zalążek tegoż iście słowiańskiego stylu.

Problemem numer jeden jest brak krykietowego słownictwa w naszym rodzimym języku. Znaczna wiekszość terminów krykietowych nie ma jeszcze odniesienia w języku polskim własnie dlatego, że wcześniej o krykiecie nie pisano. Przede wszystkim należy tę terminologię ukontekstowić. Z punktu widzenia lingwistycznego można tę kwestię rozwiązać na dwa sposoby: metodą niemiecką, lub metodą francuską. Podejście niemieckie polega po prostu na przenoszeniu, tzn. kopiowaniu, tych nowych terminów. Sposób francuski jest bardziej rygorystyczny, gdyż ten naród odgórnie ustala jak te nowe nazwy powinny brzmieć nad Sekwaną.

Przyznam, że podejście niemieckie uważam za kompletny brak językowej wyobraźni. Z drugiej strony metoda francuska jest trochę sztuczna. Każdy język żyje własnym życiem asymilując wszystko co spotka po drodze. Przykład: czy wicket keeper to stróż, czy strażnik? Nie ma to znaczenia, ponieważ oba terminy oddają zadanie zawadonika grającego na tej pozycji. Czy należy wymyślać nowy odpowiednik terminu batsman? Można, ale po co? Pisowania i wymowa jest na tyle prosta, że słowo samo się broni na polskich łąkach. Czy pitch, to bieżnia, czy pitch? Czas pokaże. Czy batting można poetycko nazwać fechtunkiem? Pewnie tak, ponieważ Anglicy często mówią na bat blade (miecz). Pisanie o krykiecie używając tylko terminologii angielskiej odbieram jako uchylanie się od językowej odpowiedzialności. Nikt nie ma wyłączności na ustalanie krykietowej terminologii i to historia zadecyduje co tak naprawdę przetrwa.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

5 lutego 2016

RPA vs Anglia: 4. Test

Ostatni, czwarty, mecz w Serii RPA – Anglia miał miejsce w Centurion. Wszystko zaczęło się na czas w piątek 22 stycznia 2016. Anglia wystąpiła tylko z jedną zmianą w zespole; w ataku zamiast Finna pojawił się Woakes. RPA natomiast przetasowała skład i na liście startowej pojawili sie: Stephen Cook, Duminy, de Kock, Piedt i Abbott. Tym razem szczęście uśmiechnęło się do de Villiersa, który wybrał batting.

Na bieżnię wyszedł Stephen Cook i Elgar. To był debiut tego pierwszego, mimo tego, że S Cook jest już po trzydziestce. Praworęczny batsman, który ze stoickim spokojem patrzył na nabiegającego Andersona i następnie odprawił tę pierwszą lśniącą jeszcze piłkę prostopadle do bandy za cztery. Ostatnią piłkę inicjalnej serii Elgar potraktował podobnie. Z drugiej strony wszedł Broad i od razy zaatakowal krzyżowo (ang. around the wicket), próbując stworzyć zdradliwy kąt odbicia. To jednak Ali zadał pierwszy cios, kredyt jednak za ten skalp należy się Taylorowi i jego genialnej grze w polu. Elgar wyszedł sunięciem do krótkiej piłki Aliego a stojący na krawędzi bieżni (tzw. short leg) Taylor po prostu dotrzymał mu kroku i zablokował mocno odbitą kijem pilkę ciałem. To było jedno z bardziej surrealistycznych wykluczeń i Elgar zszedł za 20.

Pierwszy Dzień zakończyl się stanem 329-5 po pełnych 90 seriach. RPA całkowicie kontrolowało mecz. Mimo tego, ze kapitana de Villiersa trafiono jak przysłowiową kaczkę za 0, to debiutant S Cook zdobył swoją setkę już w 66 serii. Było także parę epizodów ze stróżem Bairstow w roli głównej. Upuścił dwa przejęcia do których się rzucił i tym samym przeszkodził koledze na pozycji slipa. Analizy telewizyjne pokazały, że Bairstow odruchowo przenosi ciężar ciała na lewą nogę co sprawiło, że jego reakcja przy rzucie w prawo była minimalnie opóźniona. Kuriozalny scenariusz, ponieważ Bairstow jest praworęczny. Teza sprawdziła się przy przejęciach po lewej stronie, które wykonywał pewnie i bezbłędnie.

RPA zeszło z pola Drugiego Dnia z dorobkiem 475. Anglia w odpowiedzi skumulowała 342 i już Trzeciego Dnia wieczorem Wyspiarze musieli ponownie polować. Wszystko dzięki genialnemu miotaniu Rabady, który zdobył siedem wiketów. Stróż RPA de Kock wrócił po kontuzji z jego niezmienną miną obrażonego dziecka i zagrał doskonale asystując Rabadzie przy czterech wiketach, zdobywszy wcześniej 129* fechtunkiem.

Chociaż de Villiers jako kapitan utrzelił tzw. parkę, tj. został wyeliminowany za 0 także w drugim swoim wejściu, to pewnie zadeklarowal po herbatce Czwartego Dnia przy stanie 248-5. Tym samym ustawiając poprzeczkę dla Anglii na wysokości 382 sprintów. Piątego Dnia rano RPA nadal prowadziło 330 punktami. Anglicy wygrali już tę Serię 2-0, ale twierdzili, że będą grać do końca. To była jednak retoryka, którą szybko obnażyl Morkel, Piedt i Rabada wykluczając pięciu Anglików w przeciągu godziny. Sam Rabada zdobył następnych siedem wiketów. RPA wygrało swój pierwszy mecz od roku różnicą 280 sprintów, ale i tak spadło na trzecie miejsce w rankingach Testowych.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

27 stycznia 2016

RPA vs Anglia: 3. Test

Spotkanie zaczęło się w czwartek 14 stycznia 2016 w Johannesburgu. Zespół angielski bez zmian, natomiast drużyna gospodarzy przeszła istną metemorfozę. Amla zrezygnował z funkcji kapitana po drugim meczu i tę odpowiedzialność przejął de Villiers. Zamiast Steyna i Piedta w ataku pojawili się Rabada i Viljoen. Dzień przed meczem kontuzjowany został stróż de Kock, a jego zmiennik Vilas przyleciał na miejsce już po rozpoczęciu gry.

Anglia przegrała toss i została zmuszona do ataku; z jednej strony Anderson, z drugiej Broad. Ten ostatni nie był jednak w formie tego dnia i już po trzech seriach został wymieniony przez Finna. Ali wszedł za Andersona w 13 serii. Pierwszy wiket zdobył jednak Stokes – wyeliminował van Zyla mocną, wysoką piłką, która po górnej krawędzi poszybowała pionowo w gorę i spadła w rękawice spokojnie oczekującego Bairstowa. Pierwszy Dzień zakończył się stanem 267-7. RPA utrzymywało jeszcze przyczółki przez połowę pierwszej sesji dnia następnego. Stokes usunął Morkela i tym samym zakończył wejście RPA. Dorobek gospodarzy to 313. Ciekawostka statystyczna: to był pierwszy przypadek w historii rozgrywek Testowych gdzie każdy z zawodników zdobył więcej niż 10 sprintów, ale żaden nie przekroczył 50. Jak się później miało okazać bez setek i piećdziesiątek trudno się wygrywa.

Anglia otworzyła gambitem Cook i Hales. Ten ostatni zszedł za 1. Pół godziny później piłkę do ręki dostał debiutant Viljoen – potężny zawodnik, który bardziej przypomina młynarza z zespołu rugby aniżeli miotacza. Viljoen rozpędził się jak parowóz, z gracją konia pociągowego wpadł na bieżnię i posłał swoją pierwszą Testową piłkę w kierunku angielskiego otwieracza. Piłka poleciała na tzw. ślepą stronę (ang. leg side), a Cook jak uczniak musnął ją batem. Latający Vilas zebrał piłke instynktownym rzutem. Kapitan zszedł za 18, a Viljoen natomiast zapisał się w annałach rekordów krykieta Testowego.  Root (tj. Rooooot!) uratował sytuację zdobywając 110. Bilans Anglii to 323.

Elgar i van Zyl pojawili sie na bieżni tuż przed lunchem i zdobyli 16 nerwowych sprintów. Po obiedzie Broad zaczął dziewicą (ang. maiden), van Zyl po prostu nie był w stanie punktować. To był przedsmak tego co miało nadejść. Szybko okazało się, że Broad odzyskał formę. W tej jednej sesji zdobył pięć wiketów pod rząd usuwając: Elgara 15, van Zyla 11, de Villiersa 0, Amlę 5 i Bavumę 0. RPA zeszło, a raczej po prostu wycofało się, z pola za mierne 83. Co oznaczało, że Anglia potrzebowała zaledwie 74 sprinty do wygrania meczu i de facto całej serii (drugi mecz został zremisowany).

W wieczornej sesji Trzeciego Dnia Cook & Co w przeciągu 23 serii odrobili potrzebny deficyt. Owszem oddali trzy wikety (Hales 18, Compton 0 i Cook 43), ale spotkanie wygrali w pięknym stylu. RPA mimo pierwszego miejsca w rankingu Testowym ponownie rozczarowało. Mecz zamiast pięciu dni trwał zaledwie trzy. Całkiem dobrze się złożyło, ponieważ w niedzielę 17 stycznia można było spokojnie obejrzeć jak Barry Hawkins zmagał się z Ronnie o’Sullivanem w finale Masters…

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

17 stycznia 2016

2015

RPA vs Anglia: 1. Test

Anglia rozegrała właśnie pierwszy z czterech Testów w Republice Południowej Afryki.  Drugi Dzień Świąt w Durbanie rozpoczął się deszczowo więc zmagania zostały opóźnione o pół godziny.  RPA wybrało atak. Decyzja oczywista: pochmurno i trawa na torze.  Steyn i Abbott wystąpili w roli oprawców Cooka i Halesa. Steyn miotał pierwsze serie, a Cook robił dyplomatyczne uniki, zostawił siedem piłek, ale ósmej się nie oparł. Krawędź i piłka została przejęta przez Elgara, który to czaił się obok stróża. Cook wyraził swoje zniesmaczenie lekkim kopnięciem w ziemię kompletnie ignorując prężącego dumnie muskuły Steyna. Jako numer 3 wyszedł Compton, który nota bene pochodzi z Durbanu, i przyjął postawe obronną coś à la terminator. Po lunchu zostaje wyeliminowany Hales, następnie Root, ale Taylor i Compton dograli do końca trzeciej sesji. Stan po inicjalnych 66 seriach: 179-4.

Drugiego Dnia aura kompletnie się zmieniła: piękne słońce, bezchmurne niebo – idealne warunki battingowe. Ponownie zaczyna Steyn, tym razem do Stokesa, ale bieżnia wyraźnie zwolniła. RPA zasadziło się na Comptona, ten jednak trzymał się twardo stosując swoją taktykę: najpierw przetrwać, a później punktować. Morkel w końcu sforsował rozwiązanie, mocno odbita piłka szybuje wysoko, Compton próbuje pociągnąć sierpowym (ang. pull shot), nie trafia jednak i piłka po krawędzi ląduje w rękawicach Bairstowa. Compton dołożył solidne 85 sprintów do całościowego angielskiego dorobku 303.

RPA otworzyła gambitem van Zyl i Elgar. Ten pierwszy szybko udowadnił, że otwierać to on może, ale ewentualnie drzwi. Broad trafił już drugą piłką, van Zyl nawet się nie poruszył a piłka wyłamała zewnętrzny palik. Elgar natomiast jak wirtuoz spokojne grał swoje wariacje do samego końca wejścia – coś czego dokonał jako drugi reprezentant RPA w historii. Amla nadal bez formy wytrwał jedynie pół godziny i zszedł za 7.  W angielskim ataku zabłysnął Broad, którego brak Andersona (kontuzja) wydawał się wręcz uskrzydlać. Wyeliminował Bavume już drugą piłka Trzeciego Dnia zanim jeszcze kibice zdążyli odśpiewać Jerusalem (nieoficjalny hymn krykietowy – poemat Williama Blake’a z muzyka Huberta Parry’ego). Riposta RPA zakończyła się chwilę przed lunchem tego samego dnia wynikiem 214.

Anglia przejęła pałeczki i wbrew oczekiwaniom nie zadeklarowała. Zapewne dlatego, że otwieracze ponownie rozczarowały, a Compton, Root i Bairstow musieli nadrabiać straty. Zemsta jest słodka, van Zyl zdobył trzy ostanie wikety – w tym Broada – i drugie wejście Anglii zakończyło się wynikiem 326. Co oznaczało, że RPA potrzebowała 416, aby wygrać. Teoretycznie było to możliwe, ponieważ pozostawało jeszcze półtora dnia gry, ale RPA musiałaby jechać systematycznie 50 rotacji na sesje.

Drugie wejście RPA okazało się jednak najzwyklejszym dominem. Piątego Dnia rano AB de Villiers był jedyną nadzieją, ale został wyeliminowany trzecią piłką tegoż ranka przez Moeena. Ponownie słowa Jerusalem jeszcze rozbrzmiewaly na stadionie. RPA przegrywa Pierwszy Test różnicą 241 sprintów. Drugi Test zaczyna się już w sobote 2 stycznia 2016 w Kapsztadzie.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

30 grudnia 2015

Indie vs RPA: 4. Test

Seria Testów RPA vs Anglia zaczyna się 26 grudnia 2015. Oba zespoły wróciły na tarczy po zmaganiach z drużynami azjatyckimi: Anglia przegrała Serię z Pakistanem 2-0, a RPA z Indiami aż 3-0. Przed starciem RPA vs Anglia warto przyjrzeć się temu pierwszemu zespołowi na przykładzie 4. Testu z Indiami, który odbył się w Delhi w dniach 13-18 grudnia 2015. Seria już była przegrana, ale RPA nadal walczyła o honor.

Steyn był kontuzjowany więc w ataku pojawił się Piedt. Młody krętacz, który pierwszego dnia zdobył cztery wikety okupiwszy je jednak 101 sprintami. Wieczorem Indie zeszly z pola z dorobkiem 231 za 7. Kapitan zespołu RPA Amla sterował działaniami stojąc na pozycji pierwszego ślizgacza (ang. slip – pozycja za batsmanem, obok stróża, główne zadanie to przejmowanie piłek, które lecą na zaplecze po krawędzi bata). Jedna ze standardowo szybkich piłek Abbotta zmyliła batsmana, otarła się o górną krawędź właśnie i poszybowała do Amli. Ten wydawał się ją złapać tuż nad ziemią, nie był jednak pewien czy przejął piłkę czysto i sam poprosił sędziów o sprawdzenie.

Amla często mówił o tym, że w krykieta należy grać z honorem – bezpośrednio nawiązując do tradycji tego sportu. To niestety wymierające nastawienie na polach tak profesjonalnych, jak i amatorskich. Coraz więcej zawodników ma podejście szekspirowskiego Falstaffa do honoru podczas gry: ‚Czym jest honor? Słowem. Czym jest to słowo honor? Czym jest ten honor? Powietrzem.’ (Henryk IV, Część 1, Akt 5, Scena 1, tłum. autora). Po weryfikacji rzeczywiście okazało się, że piłka odbiła się jednak od ziemi. Indie kończą swoje pierwsze wejście wynikiem 334. Tahir, następny spinner, zdobywa krytyczny wiket wykluczając Rahanego, który i tak już zdążył skumulować 127 sprintów. Lepiej późno niż wcale.

W swoim wejściu RPA uległo bardzo szybko zdobywając zaledwie 121 punktów. W pewnym momencie wygladało na to, że Indie narzucą tzw. kontynuację (ang. follow on), ponieważ RPA nadal brakowało ponad 200 sprintów do pierwszego wyniku Indii. Aura tego dnia nie pozwoliła na dalszą grę jednak. W drugim rozdaniu Indie zadeklarawały (tzn. ustąpiły pola pomimo trzech wiketów w zanadrzu) przy stanie 267 za 7. Zaczekali tylko aż Rahane zdobył swoją drugą setkę w tym samym Meczu Testowym.

To co w Polsce nazywamy obroną Częstochowy w nomenklaturze krykietowej nosi górnolotne miano ‚ocalania Testu’; aby zremisować RPA musiałaby odeprzeć ośmiogodzinne oblężenie, gdyż zdobycie 389 sprintów brakujących do wygranej było ponad ich siły. Owszem atak mieli doskonały – Abbott zdobył sześć wiketów, Morkel dołożył swoje trzy – ale batting wyglądał bardzo chwiejnie. W sczególności Elgar jako gambit otwarcia. Amla wszedl na bieżnię jako numer 3 i fechtował przez blisko pięć godzin, uległ w 245 piłce – przed lunchem piątego dnia. Procesja rozpoczęła się po  wykluczeniu AB de Villiersa, który bronił się heroicznie przez circa sześć godzin. Amla jako kapitan wyszedł z tego pojedynku z honorem, w przeciwieństwie do drużyny RPA, która  przegrała ostatni mecz miażdżącym deficytem 337 sprintów.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

20 grudnia 2015

Noce i Dnie

Blisko 140 lat po tym jak w Adelaide odbył się pierwszy Mecz Testowy to miasto ponownie stało się historycznym miejscem dla klasycznego formatu. 27 listopada 2015 Australia rozpoczęła Trzeci mecz w Serii versus Nowa Zelandia; nie o 11.00 jak tradycja nakazuje, ale o 13.00. Późniejszy start oznacza grę o zmierzchu do godziny 21.00  tzw. day night match, co przekłada się na asystę sztucznego światła. Efekt uboczny: potrzebny inny rodzaj piłki. Została więc użyta różowa piłka, nad którą prace trwały od ponad sześciu lat. Przed meczem skromna ceremonia upamiętniająca  rocznicę śmierci Phillipa Hughesa.

Pierwsze rozdanie. Australia zmuszona do ataku. Nowa Zelandia zdobywa 202 sprinty i jeszcze późnym popołudniem Australia pojawiła się na bieżni kończąc dzień stanem 32 za 2. Następnego popołudnia Nowa Zelandia kontynuuje atak, eliminując Vogesa, braci Marsh, a nawet  kapitana Smitha. Zadziwiająco to Australijscy miotacze kontratakowli zdobywając cenne punkty. Nie obyło się bez kontrowersji. Lyon sukcesywnie zamiatał (ang. sweep shot, przyklęknięcie na nodze zakrocznej oraz prostopadłe uderzenie na lewą stronę), ale piłka prawdopodobnie otarła się o kij, następnie odbiła od nogi i została wyłapana.  Nowa Zelandia się odwołała, ale Lyon pozostał na boisku, zdobywając 20 punktów.  Ostatni w centrum pojawił się Starc, mimo poważnej kontuzji prawej kostki. Jak już dokuśtykał do linii, tak Boult zaczął miotać Jorkery prosto w tę uszkodzoną stopę. Trafiając przynajmniej raz. Starc zdobył w odpowiedzi 24 punkty, w tym trzy czwórki i dwie szóstki. Australia zakończyła własną partię sumą 224.

Drugie wejście Nowej Zelandii. McCullum ponownie rozczarował, zszedł z boiska wywalczywszy 20 z 21 piłek. W tym wtórnym rozdaniu Starc nie miotał z uwagi na kontuzje. Hazlewood przejął całą odpowiedzialność ataku na siebie zdejmując 6 skalpów za 50 sprintów w 24.5 seriach. Nowa Zelandia ustąpiła pola z dorobkiem 208 punktów.

Kulminacyjne rozdanie. Warner tym razem zawalczył zdobywając 35, ale Smith znowu na pół gwizdka: 14. Na bieżni pojawili sie bracia Marsh: Shaun i, o dziewięć lat młodszy, Mitchell. Wydawało sie się, że razem będą maszerować po zwycięstwo oglądani przez dumnych rodziców. Pomaszerowali, owszem, ale do szatni – Mitchell za 28, a Shaun za 49. Ten ostatni skrajnie poirytowany, ponieważ był tak blisko półsetki.

Z pawilonu wyszedł Nevill i wszyscy spodziewali się, że to on właśnie wypracuje deficit potrzebny do ostatecznego wygrania meczu. Niestety został wyelimonowany przez duet Boulta i Watlinga. Stróż ironicznie eliminuje strażnika doskonałym przejęciem piłki na zapleczu. Ku ogólnemu zdziwieniu na pole wszedł nadal kulejący Starc, mimo faktu, że Hazlewood i Lyon mogli grać. Prawdopodobnie liczono na powtórkę z pierwszego wejścia tzn. kilka szybkich czwórek. Nic mniej prawdopodobnego jednak. Te ostatnie naście sprintów rodziło się jednak w bólach – szczególnie dla Starca – zwycięskie dwa zdobyto przebiegnięciem z battingu Siddlea. Australia wygrywa Test trzema wiketami i całą Serię wynikiem 2-0.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

13 grudnia 2015

Szybki Test

Krykiet w formacie Testowym (ang. Test Cricket) to mecz krykieta na poziomie międzynarodowym rozgrywany piłką koloru wiśniowego na przestrzeni pięciu dni; zawodnicy natomiast grają w białych strojach. Pierwsze tego typu spotkanie odbyło się w roku 1877 pomiędzy Australią a Anglią co dało także początek nadal kultywowanej Serii Ashes. Krykiet jest inscenizacją działań wojennych – w pierwszym wejściu (ang. innings) jedna strona atakuje (miota), a dwóch osaczonych batsmanów w środku pola, na tzw. bieżni (ang. pitch), musi nie tylko odpierać oblężenie i bronić zestawu skonstruowanego z trzech palików i dwóch minipoprzeczek (ang. stumps), ale także ustawicznie kontratakować kumulując sprinty na koncie swojej drużyny. Później zamiana, a następnie powtórka.

W przypadku formatu Testowego istnieje ograniczenie czasowe, a nie górny limit dostępnych serii, aby wygrać potyczkę jedna drużyna musi wyeliminować opozycję z gry dwa razy tj. zdobyć 20 wiketów. W innym wypadku jest po prostu remis. Używając analogii piłkarskiej: dwie drużyny grają np. półtora godziny bez przerwy i wygrywa ekipa, która pierwsza zdobędzie pięć bramek. Jeżeli żadna tych pięciu goli nie strzeli to mecz najzwyczajniej kończy się remisem.

Rzut monetą (ang. toss) poprzedza rozpoczęcie gry. Kapitan, który odgadnie poprawnie może wybierać czy wchodzić na bieżnię i zdobywać punkty battingiem, czy też od razu zaatakować. Ta decyzja uzależniona jest od warunków pogodowych, specyfiki bieżni itp. Zmagania zaczynają się o 11.00 rano, następnie jest lunch o 13.00 (40 minut), pózniej przerwa na herbatę o 15.40 (20 minut), gra danego dnia powinna zakończyć się o 18.00. Jeżeli były jakiekolwiek opóźnienia, a światło dzienne pozwala na dalszą grę, to sędziowie mogą przedłużyć mecz do 18.30. W formacie Testowym obowiązuje  minimum serii, które należy rozegrać podczas jednego dnia tj. 90, dodatkowo po 80 seriach drużyna atakująca ma także możliwość pobrania nowej piłki (tzw. cherry w angielskim slangu krykietowym).

Następujące kraje to Nacje Testowe (ang. Test Nations): Anglia, Australia, Bangladesz, Indie, Nowa Zelandia, Pakistan, Republika Południowej Afryki, Sri Lanka, West Indies, Zimbabwe. Obecnie (drugi tydzień grudnia 2015) w rankingach Testowych International Cricket Council prowadzi RPA, na drugim miejscu są Indie, na trzecim Australia, a Anglia plasuje się zaledwie na piątej pozycji.

Improwizowany mecz w formacie Testowym został rozegrany w Polsce 10 października 2015 na warszawskim Hutniku. Zorganizowany przez Warsaw Hussars CC jako uwieńczenie sezonu letniego 2015. Aczkolwiek mecz trwał zaledwie pięć godzin, a nie pięć dni, to jednak wszyscy biorący w nim udział mieli szansę poczuć przynajmniej namiastkę tego fascynującego formatu gry. Mimo tego, iż Varsovia Test zakończyl się remisem należy odnotować, że dwóch batsmenów – z przeciwnych drużyn – zdobyło odpowiednio 60 i 80 sprintów. Być może były to dwie pierwsze polskie półsetki (ang. half century) w formacie Testowym.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

7 grudnia 2015

Komu Bije Dzwon

Pierwszy Mecz Testowy z Republiką Południowej Afryki za niecałe cztery tygodnie. Kadra kierownicza angielskiego zespołu zrobiła roszady w drużynie zaraz po zakończeniu Serii z Pakistanem. Rozstania: Ian Bell (batsman), Adil Rashid (miotacz). Powroty: Gary Ballance (batsman), Nick Compton (batsman, okazjonalny miotacz), Mark Footitt (miotacz).

Oficjalny skład na Serię z RPA wygląda następująco (kapitan na czele, później alfabetycznie): A Cook (hrabstwo Essex), M Ali (Worcester), J Anderson (Lancaster), J Bairstow (York), G Ballance (York), S Broad (Nottingham), J Buttler (Lancsaster), N Compton (Middlesex), M Footitt (Surrey), A Hales (Nottingham), C Jordan (Sussex), S Patel (Nottingham), J Root (York), B Stokes (Durham), J Taylor (Nottingham), C Woakes (Warwick).

Można jedynie domniemywać kto wyjdzie z Cookiem w duecie otwierającym. Prawdopodobnie będzie to Ballance, być może Hales. Ciekawym jest także powołanie miotacza Footitta, który był już w rozszerzonym składzie na ostatnią Serię Ashes, nie dostał jednak szansy aby się sprawdzić. Przez lata grał w drużynie hrabstwa Derby, niedawno przeszedł do Surrey. Kredyt jednak za rozwój tego zawodnika całkowicie należy się tym pierwszym. Szybki, leworęczny i bezkompromisowy miotacz. Jeżeli będzie w stanie opanować psychologiczne aspekty gry na tym poziomie to z pewnością dużo pokaże na scenie międzynarodowej.

Wracając do Bella. Był kiedyś bierzmem zespołu angielskiego. Wychodząc na pole gdzieś w środku sekwencji zazwyczaj ratował sytuację i tym samym selekcjonerzy wpadli na pomysł, aby pojawiał się na scenie wcześniej. Niestety awans na trzecią lokatę w kolejce był po trosze przekleństwem. Jako  kamień węgielny nie wytrzymał presji. To bardzo wymagająca pozycja – tak fizycznie jak i psychicznie. Batsman ten wkracza na bieżnię po tym jak ktoś z pierwszej dwójki został wlaśnie wyeliminowany. Dla miotaczy jest to zew krwi, tak jak pierwsza powalana ofiara dla watahy wilków osaczających stado rogacizny. Oto wyniki, które Bell osiągnął w ostatnich ośmiu Meczach Testowych. W Ashes 2015 (chronologicznie):  1 & 60 (jako numer 4), 1 & 11 (4), 53 & 65 (jako numer 3), 1 (3), 10 & 13 (3). Następnie Seria versus Pakistan: 63 & 5* (jako numer 3 i później 6, gwiazdka oznacza, że nie został wyeliminowany), 4 & 46 (3), 40 & 0 (3).

Anglia przylatuje do RPA 11 grudnia 2015. Na początek dwa rozgrzewkowe sparingi z eklektycznymi zespołami (tzw. SA Invitation XI). Następnie cztery Testy pod rząd; pierwszy 26-30 grudnia 2015, drugi 2-6 stycznia 2016, trzeci 14-18 stycznia i czwarty 22-26 stycznia. Jako przerywnik mecz ‚turystyczny’, oraz na zakończenie pięć spotkań ODI plus trzy T20. Ostatni mecz odbędzie się 21 lutego 2016. W połowie kwietnia 2016 zwyczajowo zaczynają się rozgrywki w ramach Mistrzostw Hrabstw już w samej Anglii, ktore także odbywają się w formacie Testowym. W tym przypadku mecze trwają cztery dni.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

29 listopada 2015

Z Prochu Powstaniesz

W zeszłym tygodniu (17 listopada 2015) Mitchell Johnson przeszedł na emeryturę tzn. wycofał się z rozgrywek międzynarodowych. Pamiętam go doskonale z Pierwszego Testu Ashes, który odbył się w lipcu tego roku, w walijskim Cardiff. W pierwszym wejściu – kiedy to Australia była w ataku – schodził po każdej swojej serii na long on (pozycja na krawędzi boiska, po lewej stronie praworecznego batsmana) aby odpocząć. Miałem miejsce w drugim rzędzie, tuż za tym stanowiskiem.  Oto miotacz, który wprawiał batsmanów drużyny przeciwnej w przerażenie, teraz żartował z kibicami i dopytywał Australijczyków siedzących obok o wynik meczu rugby, który toczył się właśnie też w Walii, ale tej Nowej Południowej.

Paradoksalnie w Cardiff bardziej zabłysnął mając bat w ręku. Do setki (ang. century) jednak dobił miotając tzn. oddał 100 sprintów i nie zdobył ani jednego wiketa. W tym momencie mocno wroga angielska gawiedź zaczęła dość ironicznie buczeć. Johnson w odpowiedzi zdjął czapkę i pocałował godło – tak jakby właśnie zaliczył dwusetkę i to w dodatku emfatycznie wybijając szóstkę. Warczenie tłumu automatycznie przerodziło się w śmiech. Historyczna scena. Kwintesencja krykieta.

Najbardziej jednak będę pamiętał Johnsona z jego dorobku w Drugim Teście podczas przedostatniej Serii Ashes (2013-14). Oglądałem ten mecz na żywo, w Polsce piąta nad ranem, a w Adelaide Mitchell Johnson dziesiątkuje  Anglię. Dosłownie. W dodatku tylko jedną ręką, i to lewą. Zdobył 7 (sic!) wiketów i oddał tylko 40 punktów w 17.2 seriach. Anglicy byli bezradni. Johnson odsyłał ich wszystkich do pawilonu jak uczniaków i to z bardzo niskimi notami: Cook za 3, Stokes za 1, Prior 0, Broad 0, Swann 7, Anderson 0, Panesar 2. Australia wygrała ten Test różnicą 218 sprintów; a całą serię 5-0. Meżczyźni kontra chłopcy.

Johnson jest już kolejnym z tej dotychczasowo stałej ekipy australijskiej, która przez ostatnią dekadę toczyła regularne boje z Anglią. Po ostatnim meczu w tej minionej, przegranej, Serii Ashes z rozgrywek międzynarodowych postanowił wycofać się Michael Clarke (batsman i ówczesny kapitan), ten kiedyś tak czujny stróż Brad Haddin (ang. wicket keeper) został de facto odsunięty po jego niefortunnym występie w rzeczonym Cardiff. Następnie Chris Rogers (batsman z duetu otwierającego), oraz Ryan Harris (miotacz), Shane Watson (zawodnik uniwersalny ang. all rounder) także postanowili usunąć się z pola.

Jestesmy świadkami zaistej zmiany warty. Następna Seria Ashes zaczyna się w listopadzie 2017 roku na Antypodach. To aż, albo tylko, za dwa lata. W kuluarach muszą być już gotowi następcy, którzy z pewnością nie mogą się doczekać, aby wziąć odwet za tegoroczną przegraną i odzyskać tę miniaturową urnę zawierającą prochy angielskiego krykieta.

Jerzy ‚Jurand’ Suchodolski

22 listopada 2015

2014