Liga Cz. 1.

Po sparingach w kwietniu przyszedł czas na rozgrywki ligowe, które zaczęły się zgodnie z planem w sobotę 1 maja 2021. Na każdym pułapie ligi konkuruje ze sobą dziesięć zespołów. Poszczególne drużyny znają się już dobrze, większość zawodników zapewne też. Wszystkie mecze zaczynają się o 13:00, każde spotkanie trwa 45 serii, czerwona piłka i oczywiście białe stroje. Po moich inicjalnych występach na sparingach nie czułem się wcale pewniej. Przeciwnie. Wiedziełem, że Liga będzie wyzwaniem, tak technicznie jak i kondycyjnie.

Nie mam tutaj obecnie auta, więc jeżdżę wszędzie rowerem. Nawet opracowałem metodę mocowania padsów do ramy, aby łatwiej je było przewozić. Na ten pierwszy mecz jednak Kapitan drużyny zaaranżował dla mnie transport. Niestety była to niedźwiedzia przysługa, ponieważ kierowca spóźnił się o ponad godzinę i zamiast dotrzeć na pole o wymaganej 12:15 byliśmy na miejscu dopiero o 12:55. Efektem ubocznym było to, że wpisano nas do sekwencji battingowej jako ostatnich; ja jako numer 10, a Kierowca jako numer 11, pewnie dlatego, że to on prowadził. Kapitan starał się nawet wykazywać pewną wyrozumiałość, ale widać było, że to całe zajście raczej go zirytowało. Toss już był wygrany i oczywiście nasz zespół wybrał batting. Przez 45 serii ugraliśmy 156 za 7. Co średnio daje niecałe cztery runy na over. Prędkość iście Testowa. Nota bene, nasz opener rozegrał cały innings i zszedł niepokonany z dorobkiem 71 punktów. Natomiast mój debiut ligowy nie wymagał battingu niestety, ponieważ wyeliminowano tylko siódemkę. Ja i Kierowca byliśmy w pełnej gotowości bojowej, aby się zrehabilitować za to haniebne spóźnienie, ale nici z tego.

Po przerwie na przysłowiową herbatkę weszliśmy na pole. Profilaktycznie zapytałem jeszcze Kapitana kto decyduje o ustawieniu w polu. Odpowiedział, że kapitan i miotacz wspólnie. ‚Czyli miotacz’ pomyślałem sobie. Może być i tak. Kierowca doradził mi, abym ustawił się blisko miejsca gdzie chcę grać, bo to zwiększa szansę na otrzymanie tej właśnie pozycji. Teoria sprawdziła się, ponieważ przypadkowo stałem w świetle mid on i tam też oczywiście zostałem zesłany na cały mecz. Byłem pod wrażeniem błyskawicznych wręcz przetasowań między seriami, wszyscy szybko przebiegali po przekątnych i sprawnie zajmowali nowe pozycje. Nasz Kapitan, który także był Kiperem, wydawał się przerabiać jakiś monodram, ponieważ mówił nieustająco. Nie było to jednak dojeżdżanie przeciwników, ale bardziej układanie naszej drużyny. Nie mogłem wykazać się w polu, ponieważ przez pierwszą część meczu nic nie leciało w moją stronę. Wszystko się zmieniło po trzeciej eliminacji, kiedy na pas gry wszedł batsman, który wszystko bił na mid on. Wstępnie po ziemi, ale później już odważniej górą. Jedna z takich mocno uderzonych piłek szybowała prosto na mnie, nawet nie potrzebowałem się ruszyć, wszystko co musiałem zrobić to jedynie wyskoczyć i złapać piłkę. Wyskoczyłem. Nie złapałem. Poczułem tylko jak piłka ociera się o moje obgryzione paznokcie. Poleciała na sześć i zniknęła w krzakach. Kierowca przyszedł, aby pomoć w szukaniu piłki. ‚Co się stało?’ zapytał z niedowierzaniem. ‚Nie mam pojęcia’ odpowiedziałem po prostu. Spotkanie przegraliśmy różnicą 6 wicketów już w 36 serii.

Po tym pierwszym meczu przyszły ulewne deszcze, które uniemożliwiły grę w krykieta przez następne trzy tygodnie. Drugi mecz, który tak naprawdę powinien być piątym, odbył się w sobotę 29 maja 2021. Na tym samym obiekcie. Tym razem postanowiłem pojechać tam rowerem, zasada umiesz liczyć, licz na siebie, wydawała się bezpieczniejsza. Przegraliśmy toss i zostaliśmy zmuszeni do gry w polu. Tym razem tak samo przypadkowo wylądowałem na prostopadłej (ang. square leg). Kapitan nieustająco dostrajał ustawienie instruując niemalże każdego z zawodników: ‚Za blisko!’, a w następnej serii ‚Za daleko!’ pokrzykiwał asertywnie. Zaczęło mnie to lekko męczyć, więc po następnej takiej komendzie zapytałem kontrolnie ‚To gdzie ja mam się dokładnie ustawić?’ Odpowiedź stała się dla mnie istnym krykietowym olśnieniem: ‚Ty sam musisz zadecydować gdzie stanąć, aby dany batsman nie mógł przebiec jedynki.’ Teraz dopiero zrozumiałem o co im tutaj chodzi. Genialne podejście do rzeczy! Przez pierwsze 10-15 serii gra jest zawsze bardzo zachowawcza, duet batsmanów przyzwyczaja się do warunków, próbuje rozszyfrować poszczególnych miotaczy. Później jednak zaczyna się już systematyczna ofensywa. Średnio dwie-trzy piłki w każdej serii odbijane były prostopadle, prosto na mnie. Wiłem się jak w ukropie, ale wszystkie piłki zatrzymywałem. Kapitan przestał mnie zauważać co odebrałem jako dobry omen. Nasi przeciwnicy zdobyli 189 za 4. Do ugrania.

Podczas herbatki Kapitan podszedł do mnie i zaanonsował, że mam otworzyć batting. W tym momencie o mało co nie spadłem z plastikowego krzesła na którym właśnie siedziałem, ale przytaknąłem tylko z pełną powagą skazańca pogodzonego już ze swoim losem. Drugim openerem był zawodnik młodzieżówki, który od paru lat reprezentuje hrabstwo. ‚Kto bierze pierwszą piłkę?’ zapytałem w drodze na pas gry. ‚Ty możesz’ odpowiedział uprzejmie. ‚Wspaniale’ pomyślałem. Miotacz już był gotów, w ręku trzymał nową piłkę, która lśniła w słońcu. Scena niedopowiedzianego dramatu wyjęta prosto z prozy Hemingwaya. Miotacz wziął potężny nabieg i posłał piłkę w moją stronę z ogromną siłą, ale tak szeroko, że kiper nie miał żadnych szans a piłka potoczyła się aż do bandy. Pięć punktów i nawet kija nie trzeba używać, nie jest źle, pomyślałem. Miłe złego początki. Miotacz wstrzelił się już w trzeciej piłce i jedyne co mnie pozostało to Częstochowa. Wytrwałem 7 serii i zdobyłem 3 runy. Usunięto mnie metodą LBW. Przegraliśmy mecz 36 punktami, ponieważ zdołaliśmy ugrać tylko 153 punkty za 2 przez całe 45 serii.

Jerzy ‚Jersey’ Suchodolski

11 czerwca 2021

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s